samotność nie lubi ciszy
gwar ulicy
rozbudza jej pamięć o życiu
mgła spowiła jezioro
nie widać brzegu
wokół tylko szary bezkres niemocy
szafirowo-złota łąka
kwitnie wiosną
przynosisz mi ją co dzień do domu
powietrze jeszcze tobą pachnie
choć morska bryza
studzi rozgrzane ciała
zatrzymaliśmy wspomnienia
w morskich falach i tej muszelce
którą dla mnie znalazłeś
zrywasz dla mnie fiołki
tak delikatne że nikną w twojej dłoni
jak ja gdy tulisz mnie w ramionach
ptakiem wiatru odlatuję
by w twoich ramionach
uwić bezpieczne gniazdo
sztorm obudził fale, wzburzone krzyczą
nie ufaj mu, nie ufaj sobie
walcz z przeznaczeniem
sosna daje cień w upalne dni
powietrze pachnie igliwiem
i tylko ciebie tu nie mam
lubię patrzeć na rzekę
płynie wolniej niż czas
i tęskni razem ze mną
niebo płacze od rana
deszcz rozbija nasze serca
idzie burza - wszystko uspokoi
księżyc zazdrości mi ciebie
otoczony tysiącem gwiazd
chciałby wtulić się w jedną i zasnąć
zamieniasz moje łzy
w sznury pereł
oplatam nimi nadgarstek, by pamiętać
zachód słońca
w twoich ramionach
nigdy się nie kończy
fiołkowa aleja wiosny
prowadzi nas prostą drogą
w objęcia lata
rozkochałeś mnie
w swoim słodko-gorzkim spojrzeniu
ty spijasz maliny z moich ust
ptaki wyśpiewały radość poranka
słońce ogrzewa duszę
mierzącą się kolejny raz z codziennością
mech skrywa tajemnice
stóp gnanych pośpiechem
tylko las wie w którą poszły stronę
przyjaźnię się z drzewami
rozmawiam z ptakami
las daje mi schronienie przed światem
smutek odlicza godziny
kradnąc minuty szczęścia - bez celu
o północy znów zmieni się dzień
płyniemy pod prąd
omijamy wszystkich
szukamy dla siebie bezpiecznego lądu
krzykiem mew rozgoniliśmy fale
biegając po piasku i szukając muszelek
znaleźliśmy miłość
gdzieś pomiędzy być i mieć
szukamy drogi by żyć
nie wiemy tylko jeszcze - jak?
siedzę na brzegu i patrzę w wodę
powietrze pachnie nadzieją
czekam aż nasze uczucie rozkwitnie
słońce leniwie przebija chmury
trawa zielenieje ptaki śpiewają
i tylko wiatr zawodzi smutkiem
strumyk beztrosko płynie
omijając kamień na kamieniu
po nich dotrzemy do brzegu
obsypałeś mnie naręczem słów
jak kwiatami zrywanymi na łące
kochasz, lubisz, szanujesz, chcesz...
nie pamiętam pierwszego spotkania
nie zapamiętałam ostatniej godziny
znam tylko smak twoich ust
gubimy kolejne godziny życia
minuty uczuć zanikają
aż do sekund trwania
pocałunkami opowiadasz miłość
dotykiem zniewalasz bliskość
zespalasz szeptem na wieki