gdy odchodzą poeci
słowa więdną
w listopadowym bólu
łzami
rozbijają bruk
szukając weny
gdy odchodzą przyjaciele
wiatr targa duszą
jak suchymi gałęziami
łamie je i depcze
rozrzucając
po parkowej alei
wspomnień
gdy odchodzi człowiek
świat ubożeje
sobota, 30 listopada 2013
piątek, 29 listopada 2013
* * *
jacy jesteśmy
czy my to wiemy?
czas zmienia ludzi
lecz ludzie czasu
nie zmienią
przez całe życie
idziemy
z dwiema twarzami
jedną na pokaz
zawsze nosimy
twardą
pogodną
tą widzą inni
jesteśmy silni
pełną radości
choć przeplataną czerwienią
mglistą sekundą
która zakrywają
nagie wskazówki
cichą godziną kończącą
wędrówki sens
tą drugą
skrzętnie skrywamy
jest oznaką słabości
że mamy serce
że też czujemy
bezradność
strach
chwile czułości
tyle słów
tyle uczuć blokujesz celowo
określasz terminem
prosto
bezosobowo
rozpalonym ogniem
gasisz zapały
zimną wodą budzisz
gdy zbyt wiele
chwały
czy my to wiemy?
czas zmienia ludzi
lecz ludzie czasu
nie zmienią
przez całe życie
idziemy
z dwiema twarzami
jedną na pokaz
zawsze nosimy
twardą
pogodną
tą widzą inni
jesteśmy silni
pełną radości
choć przeplataną czerwienią
mglistą sekundą
która zakrywają
nagie wskazówki
cichą godziną kończącą
wędrówki sens
tą drugą
skrzętnie skrywamy
jest oznaką słabości
że mamy serce
że też czujemy
bezradność
strach
chwile czułości
tyle słów
tyle uczuć blokujesz celowo
określasz terminem
prosto
bezosobowo
rozpalonym ogniem
gasisz zapały
zimną wodą budzisz
gdy zbyt wiele
chwały
czwartek, 28 listopada 2013
* * *
środa, 27 listopada 2013
* * *
gdy noc
zaciera ślady łez
wykrzyczałabym żal
za wyrządzone krzywdy
za groźne żywioły
za wojny
nienawiść
gdy groby
zostaną otwarte
i śmierć
zajrzy nam w oczy
nienawiść
zauroczy niektórych
pójdziemy
przed siebie
w zaparte
w otchłań niesamowitą
niech nikt nie patrzy
prosto w słońce
bo pamięć
rzeczy straci
łzy tylko w oczach
zostaną piekące
niech nie patrzy
w słońce
twarz ku trawie
schyli
i zobaczy promień
odbity od ziemi
tam
znajdzie wszystko
cośmy zapomnieli
gwiazdy
kwiaty
trawy
zmierzchy i świty
zaciera ślady łez
wykrzyczałabym żal
za wyrządzone krzywdy
za groźne żywioły
za wojny
nienawiść
gdy groby
zostaną otwarte
i śmierć
zajrzy nam w oczy
nienawiść
zauroczy niektórych
pójdziemy
przed siebie
w zaparte
w otchłań niesamowitą
niech nikt nie patrzy
prosto w słońce
bo pamięć
rzeczy straci
łzy tylko w oczach
zostaną piekące
niech nie patrzy
w słońce
twarz ku trawie
schyli
i zobaczy promień
odbity od ziemi
tam
znajdzie wszystko
cośmy zapomnieli
gwiazdy
kwiaty
trawy
zmierzchy i świty
wtorek, 26 listopada 2013
* * *
słowo
kluczem serca
drzwi zamkniętych
było
nadzieją
marzeń uskrzydlonych
walczę
nie mam miecza
kocham
nie mam serca
między mną a mną
tylko otchłań
nieskończona
patrzę na przewrócone drzewo
dzieli jedno na dwa
widzę dwa światy
jak noc i dzień
odchodzę i wracam
przemijanie trwa
powtarzające
niekończące się
to samo
jutro
między mną a mną
tylko nadzieja
byłam aniołem
twoich oczu
ty byłeś tarczą
co chroni od złego
i nieważne
że tylko wiatr wiedział
że byłeś tak blisko
kluczem serca
drzwi zamkniętych
było
nadzieją
marzeń uskrzydlonych
walczę
nie mam miecza
kocham
nie mam serca
między mną a mną
tylko otchłań
nieskończona
patrzę na przewrócone drzewo
dzieli jedno na dwa
widzę dwa światy
jak noc i dzień
odchodzę i wracam
przemijanie trwa
powtarzające
niekończące się
to samo
jutro
między mną a mną
tylko nadzieja
byłam aniołem
twoich oczu
ty byłeś tarczą
co chroni od złego
i nieważne
że tylko wiatr wiedział
że byłeś tak blisko
poniedziałek, 25 listopada 2013
* * *
niedziela, 24 listopada 2013
* * *
pustka
gęstnieje
z dnia na dzień
coraz trudnej
wykonać gest
czułości
z bólem
przełykane łzy
więzną w gardle
strach
oblepia skronie
oślepiając
jesienną mgłą
gęstnieje
z dnia na dzień
coraz trudnej
wykonać gest
czułości
z bólem
przełykane łzy
więzną w gardle
strach
oblepia skronie
oślepiając
jesienną mgłą
sobota, 23 listopada 2013
* * *
w ogrodzie duszy
zakiełkowało
spojrzenie
przenikliwe
podlewane łzami
zakwitło
na silnej łodydze
bezpiecznie otulone liśćmi
tak łatwo
go nie zerwiesz
zakiełkowało
spojrzenie
przenikliwe
podlewane łzami
zakwitło
na silnej łodydze
bezpiecznie otulone liśćmi
tak łatwo
go nie zerwiesz
piątek, 22 listopada 2013
* * *
czwartek, 21 listopada 2013
* * *
dziesiątki wspomnień
zrodzonych
z chwil przeszłości
bez drugich szans
wybaczenia
obojętność
na bazarze milczenia
chropowatość poranków ziębi
jak prawda niechciana
baśnie bez zakończenia
wciąż te same zdarzenia
wozy turkoczące
po niewidzialnym bruku
śpiewy ptaków nad stawami
wśród ruin mgły
pogasłe uczucia
dzwony kołyszą ciężkie powietrze
gdzieś tam w pamięci
te śmieszne
rysunki o przyszłości
zrodzonych
z chwil przeszłości
bez drugich szans
wybaczenia
obojętność
na bazarze milczenia
chropowatość poranków ziębi
jak prawda niechciana
baśnie bez zakończenia
wciąż te same zdarzenia
wozy turkoczące
po niewidzialnym bruku
śpiewy ptaków nad stawami
wśród ruin mgły
pogasłe uczucia
dzwony kołyszą ciężkie powietrze
gdzieś tam w pamięci
te śmieszne
rysunki o przyszłości
środa, 20 listopada 2013
* * *
wtorek, 19 listopada 2013
* * *
poniedziałek, 18 listopada 2013
* * *
kołderką nocy
otulam
codzienne strachy
w rozkołysanych
ramionach gwiazd
złe duchy
zasypiają snem
kamiennym
świtem
odpływają na obłoku
zapomnienia
otulam
codzienne strachy
w rozkołysanych
ramionach gwiazd
złe duchy
zasypiają snem
kamiennym
świtem
odpływają na obłoku
zapomnienia
niedziela, 17 listopada 2013
* * *
sprawdzam
każde twoje słowo
z przekory
wsłuchuję się
w dźwięki liter
by nie usłyszeć
fałszywego tomu
nie widzę
zakłopotania
błądzących dłoni
zapamiętuję
wyznania ulotne
oplatające dusze
pajęczyną wspomnień
zamykam oczy
by zobaczyć
twoją twarz
każde twoje słowo
z przekory
wsłuchuję się
w dźwięki liter
by nie usłyszeć
fałszywego tomu
nie widzę
zakłopotania
błądzących dłoni
zapamiętuję
wyznania ulotne
oplatające dusze
pajęczyną wspomnień
zamykam oczy
by zobaczyć
twoją twarz
sobota, 16 listopada 2013
* * *
piątek, 15 listopada 2013
* * *
zaspane miasto
w kagańcach latarń
spragnione deszczu
zaklęte
wieczorne modlitwy
poranne przekleństwa
pośród
drżących powiek kamienic
spleśniałych starością
na klęczkach świątyń
przejść podziemnych
zaciera
przemarznięte ręce
pożądliwie chłonąc resztki
ciepłych snów
spracowaną
dłonią chodników i ulic
unosi żaluzje
bezwstydnie zerka
w zakamarki
szaf i łóżek
świt miasta
odradza się w bólach
przytulam się do niego
spragniona ukojenia
skrywając twarz
w miękkim rękawie granatu
słyszę znajomy rytm
który umyka w klepsydrze
zostawiając mi w darze
kolejną rysę doświadczeń
w kagańcach latarń
spragnione deszczu
zaklęte
wieczorne modlitwy
poranne przekleństwa
pośród
drżących powiek kamienic
spleśniałych starością
na klęczkach świątyń
przejść podziemnych
zaciera
przemarznięte ręce
pożądliwie chłonąc resztki
ciepłych snów
spracowaną
dłonią chodników i ulic
unosi żaluzje
bezwstydnie zerka
w zakamarki
szaf i łóżek
świt miasta
odradza się w bólach
przytulam się do niego
spragniona ukojenia
skrywając twarz
w miękkim rękawie granatu
słyszę znajomy rytm
który umyka w klepsydrze
zostawiając mi w darze
kolejną rysę doświadczeń
czwartek, 14 listopada 2013
* * *
środa, 13 listopada 2013
* * *
wtorek, 12 listopada 2013
* * *
poniedziałek, 11 listopada 2013
* * *
zamykam oczy
zapadam się w świat
po drugiej stronie rzęs
w mroku ciszy
rozpoznaję
kontury szczęścia
szepty
normalności
czułość dłoni
rozsuwając
ciężkie powieki
oślepia mnie
promień bezradności
poranka
zapadam się w świat
po drugiej stronie rzęs
w mroku ciszy
rozpoznaję
kontury szczęścia
szepty
normalności
czułość dłoni
rozsuwając
ciężkie powieki
oślepia mnie
promień bezradności
poranka
niedziela, 10 listopada 2013
* * *
sobota, 9 listopada 2013
* * *
mój wiatr
zjawił się znikąd
sypnął
piaskiem w oczy
rozbawiony
poruszał drzewami
gładził krzewy
wirował wśród traw
sypnęły
deszczem liście
zatopiona w myślach
słuchałam jego głosu
jak uwodził
prosił
obiecywał
nieśmiało szeptał
ukryty wśród liści
nie mógł
rozsypać moich włosów
schłodzić skóry
porwać na strzępy myśli
odszedł
gniewnie depcząc
roztańczone trawy
nie pobiegnę za nim
jeszcze nie teraz
zjawił się znikąd
sypnął
piaskiem w oczy
rozbawiony
poruszał drzewami
gładził krzewy
wirował wśród traw
sypnęły
deszczem liście
zatopiona w myślach
słuchałam jego głosu
jak uwodził
prosił
obiecywał
nieśmiało szeptał
ukryty wśród liści
nie mógł
rozsypać moich włosów
schłodzić skóry
porwać na strzępy myśli
odszedł
gniewnie depcząc
roztańczone trawy
nie pobiegnę za nim
jeszcze nie teraz
piątek, 8 listopada 2013
* * *
czwartek, 7 listopada 2013
* * *
środa, 6 listopada 2013
* * *
cichy niebezpiecznie
bóg płaczu
dba o moją niepogodę
wyznaję brak wiary
i pragnienia grzeszne
w tym dniu ostatecznym
odpuszczam
wszystkie winy
spowiadam się wam dzisiaj
bracia wilcy i siostry anielice
nieudolnie
potykam się o próbę metafory
zduszę w sobie wewnętrzny krzyk
uciszę gorzkie łzy świętości
wydaję dzisiaj
duszę moją
na wieczne potępienie
a ty weno
grzechów nie pamiętaj
bo żałuję szczerze
jeśli jest w życiu
miejsce na sens
to zamilknij
bóg płaczu
dba o moją niepogodę
wyznaję brak wiary
i pragnienia grzeszne
w tym dniu ostatecznym
odpuszczam
wszystkie winy
spowiadam się wam dzisiaj
bracia wilcy i siostry anielice
nieudolnie
potykam się o próbę metafory
zduszę w sobie wewnętrzny krzyk
uciszę gorzkie łzy świętości
wydaję dzisiaj
duszę moją
na wieczne potępienie
a ty weno
grzechów nie pamiętaj
bo żałuję szczerze
jeśli jest w życiu
miejsce na sens
to zamilknij
wtorek, 5 listopada 2013
* * *
poniedziałek, 4 listopada 2013
* * *
przy pełni księżyca
czułości słowa
niczyimi
niewypowiedziane ustami
pełne tajemnic
przeminą
wargami martwymi
złapać próbuje
miłość ulotną
przyjacielu srebrny
boleśnie zachmurzony
spoglądasz
powiekami przymkniętymi
a ja wędrowiec
po ziemi pustkowiu
próbuje zrozumieć
duszy pragnienie
otworzę oczy
by wreszcie na jawie
dryfując
choć chwilę pomarzyć
czułości słowa
niczyimi
niewypowiedziane ustami
pełne tajemnic
przeminą
wargami martwymi
złapać próbuje
miłość ulotną
przyjacielu srebrny
boleśnie zachmurzony
spoglądasz
powiekami przymkniętymi
a ja wędrowiec
po ziemi pustkowiu
próbuje zrozumieć
duszy pragnienie
otworzę oczy
by wreszcie na jawie
dryfując
choć chwilę pomarzyć
niedziela, 3 listopada 2013
* * *
sobota, 2 listopada 2013
* * *
za horyzontem
myśli nieodkrytych
we mgle
majaczy
kraina doświadczeń
bolesnych
wiatr
kołysze historią
wyrzucając na brzeg
szczęśliwe chwile
błyszczące smutkiem
nocnego nieba
myśli nieodkrytych
we mgle
majaczy
kraina doświadczeń
bolesnych
wiatr
kołysze historią
wyrzucając na brzeg
szczęśliwe chwile
błyszczące smutkiem
nocnego nieba
piątek, 1 listopada 2013
* * *
cmentarz płonie
w jesiennym zmierzchu
wszystko barwi
kolorem płomiennym
przystrojeni
kobiercem złotym
ci co odeszli
szelest liści
pod stopami
alejkami
spacerują
wszyscy święci
jękiem przywitała
ich ziemia
ubrana w kir
w pośpiech tych
którzy mają sprawy
w leniwy spokój
czekających
w kolejkach
do niebia i piekła
w płomieniach zniczy
w jesiennym zmierzchu
wszystko barwi
kolorem płomiennym
przystrojeni
kobiercem złotym
ci co odeszli
szelest liści
pod stopami
alejkami
spacerują
wszyscy święci
jękiem przywitała
ich ziemia
ubrana w kir
w pośpiech tych
którzy mają sprawy
w leniwy spokój
czekających
w kolejkach
do niebia i piekła
w płomieniach zniczy
Subskrybuj:
Posty (Atom)