idę nad przepaścią
mostem myśli
zawieszonych
między
wczoraj a jutrem
balansuję
na krawędzi
zdarzeń
pustych
słów nieodracalnych
przydepniętych
pośpiechem
niekończące się
dzisiaj
błyszczy
chłodem latarni
utrudniając
kolejny krok
czwartek, 30 kwietnia 2015
środa, 29 kwietnia 2015
* * *
wtorek, 28 kwietnia 2015
* * *
poniedziałek, 27 kwietnia 2015
* * *
niedziela, 26 kwietnia 2015
* * *
sobota, 25 kwietnia 2015
* * *
piątek, 24 kwietnia 2015
* * *
czwartek, 23 kwietnia 2015
* * *
środa, 22 kwietnia 2015
* * *
wędrowiec
zmęczony
wychudzony
porozrzucał
po świecie
nuty
swojej historii
pustymi oczami
bez wyrazu
obserwował
wydarzenia
na trasach
wszechświata
szukał śmierci
białej damy
która przyszła
nagle
i zagościła
w jego sercu
pozostawił po sobie
stary płaszcz
skrzypce w pokrowcu
i biała lilię
zapadnięty grób
pamięć
wszystkich wspomnień
i kilka bardzo
znanych nut
wielki
choć tak słaby
zmęczony
wychudzony
porozrzucał
po świecie
nuty
swojej historii
pustymi oczami
bez wyrazu
obserwował
wydarzenia
na trasach
wszechświata
szukał śmierci
białej damy
która przyszła
nagle
i zagościła
w jego sercu
pozostawił po sobie
stary płaszcz
skrzypce w pokrowcu
i biała lilię
zapadnięty grób
pamięć
wszystkich wspomnień
i kilka bardzo
znanych nut
wielki
choć tak słaby
wtorek, 21 kwietnia 2015
* * *
wyspa
pełna zielonych drzew
wymoszczona
kłamliwą
propagandą
postępu ludzkości
ginie
okaleczona
paraliżująca
niemoc
człowieka
niezdolnego
do tworzenia
marionetki
szeregi bezwolnych
żołnierzyków
idących
w niewytłumaczalnym
kierunku
chmara
zamglonych umysłów
pędzi
za zyskiem
drzewa gubią
ślady
zielonej wyspy
pełna zielonych drzew
wymoszczona
kłamliwą
propagandą
postępu ludzkości
ginie
okaleczona
paraliżująca
niemoc
człowieka
niezdolnego
do tworzenia
marionetki
szeregi bezwolnych
żołnierzyków
idących
w niewytłumaczalnym
kierunku
chmara
zamglonych umysłów
pędzi
za zyskiem
drzewa gubią
ślady
zielonej wyspy
poniedziałek, 20 kwietnia 2015
* * *
niedziela, 19 kwietnia 2015
* * *
sobota, 18 kwietnia 2015
* * *
piątek, 17 kwietnia 2015
* * *
czwartek, 16 kwietnia 2015
* * *
środa, 15 kwietnia 2015
* * *
wtorek, 14 kwietnia 2015
* * *
poniedziałek, 13 kwietnia 2015
* * *
niedziela, 12 kwietnia 2015
* * *
sobota, 11 kwietnia 2015
* * *
piątek, 10 kwietnia 2015
* * *
słowa
pełne
czułości
wypowiadamy
wargami martwymi
na wietrze
za brzóz
wyglądają
dryfując
bez kształtne
płomienie
ludzkich dusz
niewypowiedziane
ustami słowa
jedynie ból
próbuje łapać
łapczywie
rodaku
przyjacielu
boleśnie
zachmurzonymi
spoglądasz
powiekami
żałości pełnymi
ciszej nad grobami
biało czerwona
krwawi
pełne
czułości
wypowiadamy
wargami martwymi
na wietrze
za brzóz
wyglądają
dryfując
bez kształtne
płomienie
ludzkich dusz
niewypowiedziane
ustami słowa
jedynie ból
próbuje łapać
łapczywie
rodaku
przyjacielu
boleśnie
zachmurzonymi
spoglądasz
powiekami
żałości pełnymi
ciszej nad grobami
biało czerwona
krwawi
czwartek, 9 kwietnia 2015
* * *
świat
znów zapłonął
płomieniem zła
zaśpiewał
pieśń ciemności
po środku
zamętu stoisz
sam
zamknięty w klatce
wystawiony
na śmierć
nie ufając
nikomu
spłacasz życiu
ostatnią ratę
krzyk modlitwy
wraca odbity
biegnie
wciąż dalej
przed siebie
by znów
stoczyć się
za szczytów
biegniemy bez siły
umarli
przez szlaki
bez dróg
do końca
a nad nami
tylko czarne wrony
kraczą
znów zapłonął
płomieniem zła
zaśpiewał
pieśń ciemności
po środku
zamętu stoisz
sam
zamknięty w klatce
wystawiony
na śmierć
nie ufając
nikomu
spłacasz życiu
ostatnią ratę
krzyk modlitwy
wraca odbity
biegnie
wciąż dalej
przed siebie
by znów
stoczyć się
za szczytów
biegniemy bez siły
umarli
przez szlaki
bez dróg
do końca
a nad nami
tylko czarne wrony
kraczą
środa, 8 kwietnia 2015
* * *
wtorek, 7 kwietnia 2015
* * *
pod osłoną
księżyca
opatulona
jego srebrzystym
światłem
piję ciemność
w świetle
mroku
tworzę gwiazdy
i planety
nazywam wciąż
te same
morza i rzeki
biegnąc
przez grodzone
fiołkami ogrody
spojrzałam na włosy
strapione tęsknotą
zakwitło
marzenie
jak motyl
dotknięty
srebrzystą
kroplą rosy
pożyczam
od nieba atrament
piszę
a księżyc wygrywa
na cymbałkach
melodię
ciszą śpiewaną
i półmrokiem
księżyca
opatulona
jego srebrzystym
światłem
piję ciemność
w świetle
mroku
tworzę gwiazdy
i planety
nazywam wciąż
te same
morza i rzeki
biegnąc
przez grodzone
fiołkami ogrody
spojrzałam na włosy
strapione tęsknotą
zakwitło
marzenie
jak motyl
dotknięty
srebrzystą
kroplą rosy
pożyczam
od nieba atrament
piszę
a księżyc wygrywa
na cymbałkach
melodię
ciszą śpiewaną
i półmrokiem
poniedziałek, 6 kwietnia 2015
* * *
niedziela, 5 kwietnia 2015
* * *
sobota, 4 kwietnia 2015
* * *
nadjechała
niespiesznie
ale bez wahania
stanęła w progu
wiejąc chłodem
sumienia
na stół rzuciła
rachunki
zapłacone
i niewyrównane
w pośpiechu
wertowała pamięć
jak kartki
sztambucha
śmiała się
i płakała
żyła
choć za mało
bo w pośpiechu
gubiła godziny
dni
miesiące
lata
teraz ma chwilę
dla siebie
ostatnią
niespiesznie
ale bez wahania
stanęła w progu
wiejąc chłodem
sumienia
na stół rzuciła
rachunki
zapłacone
i niewyrównane
w pośpiechu
wertowała pamięć
jak kartki
sztambucha
śmiała się
i płakała
żyła
choć za mało
bo w pośpiechu
gubiła godziny
dni
miesiące
lata
teraz ma chwilę
dla siebie
ostatnią
piątek, 3 kwietnia 2015
* * *
odchodzę
w ciemność
nocy
codziennie
od nowa
chowam się
za zaułkiem
poduszki
gdzie księżyc
ramieniem
otula czas
ten zły
gdy poranek
pędzi bezlitośnie
przed siebie
gubiąc południe
spóźnionych
spraw
ten dobry
gdy aromat
popołudnia
łagodzi stres
odbity
w twoich oczach
chowam się
za zaułkiem
poduszki
tak jest dobrze
w ciemność
nocy
codziennie
od nowa
chowam się
za zaułkiem
poduszki
gdzie księżyc
ramieniem
otula czas
ten zły
gdy poranek
pędzi bezlitośnie
przed siebie
gubiąc południe
spóźnionych
spraw
ten dobry
gdy aromat
popołudnia
łagodzi stres
odbity
w twoich oczach
chowam się
za zaułkiem
poduszki
tak jest dobrze
czwartek, 2 kwietnia 2015
* * *
bezradny
stoisz w ciemności
słyszysz
krzyk
bezbronnych koni
serce
przykuło
cię do nich
srebrnym łańcuchem
niewoli
zrozpaczony
chwytasz za grzywy
siadasz na grzbiecie
spadasz
biegniesz
jak oszalały
nie ma ram
nie ma granic
serce dusi się
w pułapce
nie widziałeś
że dotykałeś
jej codziennie
byłeś głupi
zbyt ślepy
zbyt pewny
by dostrzec
upragnioną wolność
stoisz w ciemności
słyszysz
krzyk
bezbronnych koni
serce
przykuło
cię do nich
srebrnym łańcuchem
niewoli
zrozpaczony
chwytasz za grzywy
siadasz na grzbiecie
spadasz
biegniesz
jak oszalały
nie ma ram
nie ma granic
serce dusi się
w pułapce
nie widziałeś
że dotykałeś
jej codziennie
byłeś głupi
zbyt ślepy
zbyt pewny
by dostrzec
upragnioną wolność
środa, 1 kwietnia 2015
* * *
Subskrybuj:
Posty (Atom)