sobota, 31 grudnia 2016

* * *

niepewność 
zawisła między
dziś a jutro
jak pajęczyna
niepotrzebnych zdarzeń
gdzieś
pomiędzy 
być a mieć
zostawia ślad
by odnaleźć sens
kolejnych dni

piątek, 30 grudnia 2016

* * *

chwile 
radości i tragedie 
tworzą fraszki 
i elegie

budując życie 
szybko 
przemijają
starasz się je wydłużać 
uciekają

bezbarwny świat 
kręci kolorowe kółka
by odlecieć
ku słońcu
choć na chwilę

czwartek, 29 grudnia 2016

* * *

spokój ogarniający 
nasze ciała 
podburzany 
cichymi drganiami krtani 
pnie się do góry 

trzyma na poziomie

rwie w dół
ciągnąc za sobą 
oddechy
kroki
idee 
życie

wnikając 
w nasze umysły 
otępia
osłabiając czujność

krzywym kołem 
się toczy
jak epidemia nonsensu 

środa, 28 grudnia 2016

* * *

cisza 
przytłacza noc
siłą swego głosu

ma już dość
słów rzucanych 
na wiatr
niepamięci

zagłusza 
wołanie duszy
utraconej

milczy

i tylko oczy
krzyczą 

bólem

wtorek, 27 grudnia 2016

* * *

czekanie 
wzmaga apetyt
na kolejny kęs życia
niebo 
błękitem płynące
trawę szeleszczącą
pod stopami
i słońce
załamujące promienie
tam - za horyzontem
gdzie ziemia
pali się
pod niecierpliwymi stopami
wiatru

poniedziałek, 26 grudnia 2016

* * *

wspomnienia 
codziennie
od nowa
przeprowadzają
operacje 
na otwartym sercu
dusza krwawi
niemym krzykiem
zacierając 
ślady łzami
blizny
bandażuje słowami

niedziela, 25 grudnia 2016

* * *

nad przepaścią
życia i śmierci 
zawisła 
pajęczyna nocy

zachłannie
zaplata sidła
na samotność
na ból
na trwanie

przywiązuje dusze
zaciskając
na szyi pętlę
bezsenności

wiąże supełki
niepamięci
do zapamiętania
kolejnych godzin
odliczanych
pojedynczo

sobota, 24 grudnia 2016

* * *

przełamaliśmy się 
pogardą
przy wspólnym
stole obcych twarzy

smakowaliśmy zemsty
na dwanaście 
postnych sposobów

rozpakowaliśmy
ustrojone 
w kolorowe kokardy 
żale 
pretensje
kłamstwa
i strach

obdarowani
przyjaźni fałszem
życzymy sobie
wszystkiego

piątek, 23 grudnia 2016

* * *

atrament 
oddaje wszystko 

według traktatu 
czuję się 
niewolnikiem 
barwy na papierze

jego ciepłem
bliskością
dzielę się
jak okruchami 
mego serca

to mój kontrakt 
pomiędzy 
sferą widzialną 
i niewidzialną
jak między 
życiem a śmiercią

czwartek, 22 grudnia 2016

* * *

spopielałe 
bólem źrenice
gasną
z każdą łzą
spływającą doliną
smutku gdzieś
pomiędzy 
uśmiechem
a myślą tętniącą
powieki
jak balsam
otulają rany
wypalone solą
rozpaczy

środa, 21 grudnia 2016

* * *

za kratami duszy
cierpi rozum
uwięziony
między 
uderzeniami serca
a kolejnym oddechem

myśli krążą
pomiędzy 
warg muśnięciem
a dotykiem czułym

w kajdanach 
słów niezapomnianych
a tych niewypowiedzianych
uczucia gasną
w oczach

wtorek, 20 grudnia 2016

* * *

chcę
uprościć życie
aby
przeżyć trudną 
sztukę 
umierania
nadziei

nie słyszeć 
krzykliwej 
prawdy 
pośród tłumów

rozdawać 
kawałeczki serca
jak iluzjonista 
magię

nie biorąc 
od wolności 
podatku

poniedziałek, 19 grudnia 2016

* * *

noc 
jest kochankiem 
doskonałym 
muśnięciem wiatru
zrywa 
satynowy wstyd
w płomieniach świec
igrają zmysły
rozpalone 
do granic rozsądku
gubiąc nagość 
aż do świtu 

niedziela, 18 grudnia 2016

* * *

znalazłam ślad 
niepamięci
okruch szczęścia
muśnięty turkusem
zaklęty 
w kamieniu
skrawek uczucia
złamany
perłami łez

sobota, 17 grudnia 2016

* * *

nad przepaścią bezradności 
zawisło sumienie

w pół kroku
w pół oddechu
w pół chwili

zamarło 
w bezruchu
między dobrem a złem

nieskalane myślą
sumienie czyste
bo nieużywane

piątek, 16 grudnia 2016

* * *

gorycz kolejnej kawy 
zaczernia duszę
kropla 
po kropli
zatruwa bezsennością
płynącą w żyłach
do świtu

wierszem
kłuje oczy
do łez zachwytu
uśmiechu smutkiem
malowanego

odmierza czas
szelestem
pożółkłych stron
pachnących fiołkiem

czwartek, 15 grudnia 2016

* * *

wstrzymałam oddech 
na chwilę
na dzień
na jedno słowo
niedopowiedziane

w ciszy
zawisła myśli
pajęczyna
utkana 
z nocy i dni

zawiązała 
pustkę
na gordyjski supeł
strachem
paraliżując skronie 

środa, 14 grudnia 2016

* * *

w samotności nocy 
godziny uciekają
jedna 
od drugiej

nie chcą
minuta po minucie
gonić snów
łapać marzeń
łez dławić uśmiechem

i czekać na świt


wtorek, 13 grudnia 2016

* * *

przegapiłeś 
kolejną wiosnę
w moim sercu
radosną
śpiewem ptaków
o poranku
lata nie zauważyłeś
oślepiony 
promieniami egoizmu
a jesień
kolorami przeminęła
złotymi myślami
sypnęła
czerwienią 
duszę rozgrzała
a ty się spóźniłeś
czas zamrożony
tak szybko
nie stopnieje

poniedziałek, 12 grudnia 2016

* * *

bezradny 
stoisz w ciemności 
serce dusi się 
w pułapce
zgniecione
wciśnięte 
w mrok

w obłędzie
nie widzisz
jasnego punkt
w tunelu

krzyk miliona 
ku nieskończoności
przykuł cię 
łańcuchem

chwytasz
siadasz
spadasz
biegniesz ku 
wolności 

niedziela, 11 grudnia 2016

* * *

wybieram 
komnaty życia

szukam 
miejsca 
wypełniając
przestrzeń emocjami

szukając
ciszy
zapominam 
o grymasie 
krzyczącym z bólu
o łzie
płynącej smutkiem
i o żalu
przepełniającym duszę

za zamkniętymi drzwiami
czeka kolejny 
pustostan

sobota, 10 grudnia 2016

* * *

na pół gestu
pół słowa
pół chwili 
oddaleni od siebie
pogłębiamy
przepaść serc

na pół dnia
pół nocy
gubimy siebie
w pół drogi

życie
podzielone 
na pół
z prawd i kłamstw
utkane
toczy się dalej

piątek, 9 grudnia 2016

* * *

z dachu nocy 
lepiej widać dzień
samotność 
kłębiącą się 
pośpiechem ulic
namiętność
krepującą skronie
obcość
bliskich twarzy
i strach 
splecionych dłoni

czwartek, 8 grudnia 2016

* * *

żeby wejść 
wyżej i dalej
trzeba zrobić krok

bez wahania
do przodu iść

za sobą zostawiając 
tylko pył
minionych dni 

środa, 7 grudnia 2016

* * *

skostniałam 

łamiąc serce
w myślach 
lodem skutych 

wspomnienia
opadają 
płatek po płatku
zamrażając 
sens życia

bez celu

wtorek, 6 grudnia 2016

* * *

świat 
odarty z ideałów 
wymoszczony 
kłamliwą propagandą

smutny
krwawy
zawistny

paraliżuje  
człowieka 
niezdolnego 
do tworzenia

sterowany 
przez panów 
cywilizacji

wyrywa się
rusza pod prąd 
w nieznane
ale z godnością
przodków

poniedziałek, 5 grudnia 2016

* * *

napisać życie 
od nowa
cynicznie
dzień po dniu

porażki i decyzje
decyzje i sukcesy 

radości 
smutkiem przyprószone
łzy oprawione
diamentem

obecności wszystkie
i nieobecne chwile

a cieniom
nadać kontury
nieodchodzące

niedziela, 4 grudnia 2016

* * *

milcząca 
przysiadła się 
na chwilę

osamotniona
patrzyła przed siebie
nie widząc 
uciekającego czasu

jak ślepiec
po omacku
dotykała wspomnień

zziębnięta
rozcierała w dłoniach
iskierkę nadziei

zbiera siły 
by jutro
rozpocząć walkę
o siebie

sobota, 3 grudnia 2016

* * *

błoto rzucone 
w twarz
kamienieje 
jak Golem bez duszy

twardnieje
osaczając myśli
pulsujące w tętnicach

gniew 
rozsadza skronie
siłą walki

skorupa kruszeje
stopniowo
rozpada się 
w pył

wiruje 
pustynną burzą
oślepiając tych
co pierwsi
złapali za kamień

piątek, 2 grudnia 2016

* * *

pogubiłam 
dni szczęśliwe
goniąc wiatr
pomiędzy
godzinami 
chłodu i gorąca
emocje opadły
jak liście złote
topiąc smutki
w kałużach łez
blade płomyki
pocięły niebo
nadzieją

czwartek, 1 grudnia 2016

* * *

za horyzontem myśli 
kiełkuje świadomość
pustki rozległej
od ściany do ściany
ciszę rozcina
brzytwą słów
znacząc 
tropy zdarzeń 
nieuniknionych
dzień po dniu

środa, 30 listopada 2016

* * *

wpadniesz 
w srebrzystą sieć
wystarczy 
zrobić krok

na ziemi niczyjej
postawisz stopę
mając nadzieję
że planujesz
życie

nie możesz
się wydostać
z matni nocy
ciało słabnie 
umysł się chwieje
i tkasz pajęczynę snu
aż po świt

wtorek, 29 listopada 2016

* * *

gaszę w sobie 
niedopałek dnia

każde słowo
wypalone
do głębi duszy
żarzy się jeszcze
pamięci echem

gesty
w popiół obrócone
kreślą dymem
nieskończoność

poniedziałek, 28 listopada 2016

* * *

jak samotne drzewo  
na pustkowiu
gubię sens
zaplątany
w kolorowe liście
ostre gałęzie
niemocy
otulają się chłodem
szronem łez
konserwują się
do wiosny

niedziela, 27 listopada 2016

* * *

ty i ja 
jedna bajka
dwa zakończenia

szarości
pełne barw
milczenie
pełne słów
kilometry zdarzeń

czarno-biała
walka z półcieniami
codzienności

sobota, 26 listopada 2016

* * *

gdzieś pomiędzy 
ciszą a ciszą
zawisło słowo
niedopowiedziane

w milczącym
między nami
ból radości
załamuje 
uśmiech rozpaczy

jedno 
mrugnięcie powieki 
gest dobrej woli

piątek, 25 listopada 2016

* * *

księżycowa pani 
ulepiona 
z uśmiechów 
urzeczona 
blaskiem gwiazd 

złapała noc
w objęcia 

słuchała
opowieści dnia

wystarczy 
jej ciut nieba 
sam ją utkałeś 
w poświacie 
barw 
oślepisz 
porwiesz 

to baśniowa gra

czwartek, 24 listopada 2016

* * *

w milczących oczach 
zobaczysz więcej
strach 
pogardę
smutek
usłyszysz wołanie
o pomoc
jednym mrugnięciem
zmienią
pustkę w radość
ból zmyją łzą
by rozbłysnąć
iskierką

środa, 23 listopada 2016

* * *

jutro 
to nieznane 
cień wędrujący 
u schyłku dnia

spojrzenie 
na budzący się świt
trakt pełen
nieznajomych kroków
zamazanych twarzy
niewypowiedzianych słów
znaczeń
historii nieopowiedzianych
jeszcze

to niewiadoma
która nadchodzi
co dnia

wtorek, 22 listopada 2016

* * *

zamknęłam za sobą drzwi 
zostawiając
stosy przeczytanych książek
zapiski 
na skraju tęczy pisane
ubrania złożone 
w kostkę
niepodlane kwiaty
i nadgryzioną czekoladę

przystanęłam
w pół drogi
porzucając walizkę
rozterek

w pośpiechu wracając
kupiłam wino

poniedziałek, 21 listopada 2016

* * *

każdy ból
jest nagrodą 
za przyjęty cios

wzmacnia
daje pewność
i siłę

pozwala
zbudować kolejną
ścianę muru
nie do pokonania

niedziela, 20 listopada 2016

* * *

miasto umarłe
duszami ludzi
rankiem
z brukiem na ulicy 
z kramami
pchlego targu 
kupisz i sprzedasz 
książki Mickiewicza
parasol w kratkę 
gramofon 
świecznik 
szpicrutę 
i sumienie wytarte 
z opisem grzechów

nocami
za winy twoje 
i całego świata
na farnej wieży 
zegar
wymusza godziny
czarnymi sadzami 
przysłaniając 
szarość ulic

sobota, 19 listopada 2016

* * *

stanęłam 
w otwartym oknie nocy
bezsennie
liczyłam spadające
godziny
jak gwiazdy
rozbijające się
o bruk 
pierwsza
druga
wpół do piątej
i zobaczyłam
jak srebrny pył
opada 
na miasto
budząc je do życia

piątek, 18 listopada 2016

* * *

ze smutków i radości 
codziennie tkam
pajęczynę życia
misterny splot
słów i znaczeń
poplątana
pułapka myśli 
rozciąga się
od nocy do świtu

czwartek, 17 listopada 2016

* * *

wróciłeś 
nonszalancko wieszając
płaszcz w przedpokoju

jednym gestem
chcąc zmazać
kolejne wspomnienia
łzami zapisane

zanurzyłeś się 
w ciszy obecności
czułości słów
namiętności gestów
obietnicy 
nieskończoności
przed kolejnym 
odejściem

środa, 16 listopada 2016

* * *

listopadowy chłód
rzuca pod nogi 
liście
tęskniące 
za pieszczotą słońca
pod stopami
szeleszczą 
namiętnością 
jak deszcz
pocałunków
którymi obrzuciłeś
mnie wczoraj
wiatr plątał włosy
w miłosnym splocie
ciał i dusz
świt
przyniósł spełnienie