by wzbić się
ponad siebie
przekroczyć
rubikon myśli
zwodniczych
między ułudą
a rzeczywistością
jest droga
kręta od pytań
bez odpowiedzi
słowa
jak ciernie
wyrastają
jeden po drugim
by kaleczyć
serce
odarte ze złudzeń
przekroczyć
rubikon myśli
zwodniczych
między ułudą
a rzeczywistością
jest droga
kręta od pytań
bez odpowiedzi
słowa
jak ciernie
wyrastają
jeden po drugim
by kaleczyć
serce
odarte ze złudzeń
nie przyjmuje
ciosów
i nie odczuwa
już bólu
istnienia
trwa
ogrzana promieniami
zapominam
o bólu istnienia
szarości dnia
niemocy
słowa
niewypowiedzialne
toczą walkę
z duszą
gojąc rany
cisza
potęguje
siłę cierpienia
aż do niepamięci
najpiękniejsze obrazy
skryłam
pod powiekami
nocy i dni
i tylko
szept uczuć gorących
stygnie
w zapomnieniu
wczoraj zadane
dziś straciło
swój sens
idę pod wiatr
przyjmuję ciosy
chłodnych kropel
zmieszane ze łzami
delikatnieją
ocieplają duszę
nadzieją
nie pozwalasz
mi zapomnieć
o szepcie kojącym
wyznania pospieszne
dotykiem dłoni
wyznaczasz kierunek
uczuć płonących
do świtu
rozbijasz je
jeden po drugim
szeptem
dotykiem
uśmiechem
każdy gest
zamieniasz
na perełkę
szczęścia
a ja odliczam
spóźnione minuty
łapiąc płatki
w ciepłe dłonie
sens istnienia
maluje dotyk
zbyt czuły
by mu nie ulec
i szept zbyt głośny
by nie dotarł
od serca do serca
i tylko wiatr
może rozgonić
puste dni
między nami
aksamit czerni
nadaje rysy
twarzom
wpatrzonym w księżyc
nie widzisz
mojej duszy
choć naga
tańczy na ulicy
ramion
nie rozumiesz
mojej duszy
choć prościej
się na da
mówić o emocjach
nie poznasz
mojej duszy
bo nie zasłużyłeś
jestem bytem
trwam
pomimo łez
aż do śmiechu
rozkoszy
aż do bólu
rozpaczy
aż po łagodność
ramion twoich
nie mam końca
ani początku
ale jestem
zobojętniało
patrząc
na to co wokół nas
wszechobecny ból
przypomniał
duszy o życiu
egzystencja
z dnia na dzień
traci sens
gubi cel
nie widzi drogi
do przyszłości
życie
odzyskuje duszę
gdy walczy
na przekór
wszystkim