na brzegu wyspy bezludnej życia łódź robitków dryfuje bez celu niepogodzeni w samotności usychamy z tęsknoty wiara jak ocean pustyni z każdym dniem oddala się za horyzont wspomnień
przypadkiem byłam tam gdzie zostały ślady naszych stóp gdzie wspomnień czar zatarł kurz przypadkiem byłam tam gdzie reszta uczuć spłynęła deszczu łzą przypadkiem byłam tam gdzie już nie ma nic
jutro będziesz najważniejsza tylko projekt skończę pilny e-mail wyślę albo dwa potem zjem skoczę szybko tam i wrócę zaraz za godzinę może tylko jeszcze zatelefonuję porozmawiam chwilę z nim najważniejsza będziesz jutro
moje miasto umarłe wypełniam emocjami wybieram odpowiednie komnaty życia duszami wielu ludzi czekających na śmierć na bruku zostało wytarte sumienie zużyte grzechami
w pośpiechu marzenia pakuję do walizki wrzucam je między kaszmirowy sweter ciepły od wspomnień a przewodnik po miejscach jeszcze nieodkrytych dorzucam do nich garść myśli nieuczesanych spisanych w pośpiechu do realizacji i trampki w których wędruje się najlepiej byle do przodu zostawiam za sobą niedomknięte drzwi
spotkałam miłość nieodwzajemnioną usiadła obok krawężnika nocy ukradkiem ocierała nieme łzy rozpaczy spadające krople rozstrzakiwały bruk niewypowiedziane słowa zagęściły bólem kolejny świt
siedzę w poczekalni życia między wczoraj a jutro dziś leniwie toczy się kolejną minutą bez końca zapomniane już godziny nie wypełnią pustki przed nadchodzącą niewiadomą
wysłali mnie tam tam za kolejnym obłokiem marzeń miała być brama do raju kamiennymi schodami szłam coraz wyżej chłód wskazywał kierunek tam za ciężką furtą niebo buchnęło czerwienią piekła
na myśli rozstaju rozsypuje samotności garście dwie wiatr unosi spopielałe codzienności z trudem odrywają się od ziemi zdmuchuję z dłoni dmuchawce kłamstw już ich nie słucham nie pamiętam zapominam czerstwe jak chleb okruchy wspomnień już wydziobują ptaki
czas jest lekarzem niedoskonałym nie potrafi wyleczyć ran postawić diagnozy zaaplikować kuracji oczyszczającej duszę i ciało potrafi tylko bezmyślnie płynąć
codziennie część życia umyka ta dobra i ta zła z każdym dniem krąg życia się zamyka wiec wybieraj tylko najlepsze zdarzenia miej w swoim życiu zawsze coś do powiedzenia nie bój się decyduj o sobie sam łap to życie nie zwlekaj nie zatrzymuj się nigdy na życia ścieżkach brudnych bo są jeszcze te lepsze obok zakrętów trudnych walcz o siebie do końca
niebo pocięte gromami jak nadgarstki nieszczęściem burza uczuć spływa czerwonym strumieniem rozbijając o bruk kryształy łez kłamstwem miłości nie wtłoczysz życia w serce które już nie wierzy
za horyzontem szmaragdowej wyspy gdzie ciepły deszcz obmywa troski dnia siedmiobarwna wstęga zaprasza nas w nieznane kusi obiecując podróż pełną tajemnic
każda chwila jak życzenie każdy sen marzeniem liczę dni co minęły daremnie każdy krok jest wołaniem każdy dzień jest wyzwaniem oczekiwaniem że z mroku nocy
wypijam nad ranem kolejną filiżankę gorzkiej nocy każda kropla cierpnie na języku z bólu istnienia dnia targanego wiatrem zmian zalanego deszczem niepotrzebnych łez