* * *
stąpam ostrożnie
po krawędzi dnia
o świcie
czają się pytania
czy ochronię się
przed podłością
i obrzydzeniem
lepiej niż wczoraj
czy zaprowadzi
mnie to
w obszary nieczułości
szyby przybierają barwę
błękitnej niegdyś sukni
za chwilę promień słońca
przekreśli wszystkie wątpliwości
pozostanie tylko
wolę istnienia
i uśmiech