wypijmy
do dna
nie płacąc
od miłości podatku
zakrztuśmy się
znowu naszą
bezsilnością
czerwieniącą
jak pąki róży
która kolcami
oplata nasze skronie
ciągniemy w dół
przepaścią jutra
gdzie
po lichym moście
znowu
będziemy się piąć
każdy
swoją ścianą do góry
uprośćmy życie
bym przeżyć
trudną sztukę
umierania
ze skrzynki
wyciągać
spełnione marzenia
nie słyszeć
krzykliwej
prawdy pośród tłumów
umieć rozdawać
jak karty
kawałeczki serca
po prostu
pięknie
żyć