potknęła się o kamień
egozimu
poczuła strach
upadając na kolana
skruszała
otrzepując kurz ulicy
zaznała
samotności tłumu
nikt nie podał jej ręki
nie rozpostarł
ramion troskliwych
pośpiech
zadarł nos do góry
empatia wsiadła
do tramwaju
obojętność
bolała bardziej
niż siniaki