stoję pośrodku
bezgłośnie
krzycząc
codzienność pokryta
czarną łuną
szczerniały zegar
odmierza czas
dziwny dzień
lirycznie tajemniczy
nieprawda
skrywana w skroniach
boli
przecież
oczy nie kłamią
krew krążąca w sercu
jak trucizna
pali
bezimienne postacie
suną w skłębionym
umyśle
samotnie
a ja krzyczę