ciężaru pustki
nie da się zważyć
nocą ołowiem
spływa na powieki
świtem odlatuje
na skrzydłach motyla
nie chce balastem
wspomnień
przysłaniać słońca
skacze
z chmurki na chmurkę
przerażona samotnością
z godziny na godzinę
ciąży duszy
jak brzemię