wtorek, 15 marca 2016

* * *

pusto 
codzienność pokryta 
czarną łuną

niedomknięte 
okno trzeszczy
jak bestia

we mgle
zepsuty od wieków zegar 
odmierzając czas
naszej historii
zapomniał 
bezimiennych bohaterów

bezgłośnie 
krzycząc w tłumie
jestem osaczona

wygłodniałym podmuchem
chłodny wiatr 
szarpie sztandary

szyderczy śmiech 
czai się 
za drzewem nicości

czekałam
wiatr ucichł 
speszony
zniknął 
w cieniu bólu

pozostawiając 
rozpacz płynącą 
strumieniem śmierci
naszych przodków

to wolność