maluję słowem
autoportret myśli
akwarelą marzeń
płynę w stronę słońca
pod powiekami
kołyszą mnie
błękitne ramiona
aż do świtu
pastelą zbudzona
codzienność
nabiera ostrych barw
by temperą
zaznaczyć
radości i smutki
i tylko księżyc
węglem nocy
szkicuje
pożądanie
aż do utraty tchu