nie wierzę
że istnieje
delikatna
pajęcza sieć
oplatająca nas
gdzieś
na przestrzeni wieków
wiarę
wiatr poniósł
w górę
gdy wraca nad ranem
zmęczona tęsknotą
usypia głęboko
przykryta
kocem smutku
po uszy
dokładnie
w ciszy snuje
się oddechem
bezbarwnym
bezkształtnym
czasem stuka
w okna serca
subtelnie
uparcie
jutro śpiewa
nam kołysankę
leniwie
drżąco
zostawiła nam
posmak nadziei
i odeszła
a my nawet
tego nie zauważyliśmy