dzień rześkim
wieczorem
spojony
odbity
w szybach
wystaw sklepowych
w światłach skąpany
zmącony
powiek drganiem
istnieje tylko
pomiędzy
kroplami fantazji
w źrenicach
otwieram
podwoje torów
stacji
do nieba
łaknę spokoju
jak drzewo zwalone
rozplącze
zapadłe
pęta marzenia
i pokaże
jak myśl
może być żywa