świat przeraża
jego obcość
i dzikość
wywołuje
paniczny lęk
w skroni
pojawia
się tępy ból
sprzeciwu
wobec rzeczywistości
wlewa się
do gardeł
ociekając
jest cichy
jak krew
w żyłach
napełniona
po brzegi
chmurnością
nie potrafię
się odnaleźć
w zgiełku
ulicznych kłótni
za rogiem
gubię
wątek istnienia