* * *
o skałę obojętności
rozbił się anioł
siła wiatru
złamała mu skrzydło
łzy wydrążyły
kamień
twardy, zimny
w jego szczelinach
zakwitła wątpliwość
nieufność
a ból
przestał palić skronie
mimo
przeciwności losu
ogrzana słońcem dusza
szuka tęczy
prostując opatrzone skrzydła
patrzy
jak kiełkuje miłość