obojętność
szarych ulic
na każdym kroku
spotyka żebraka
z wyciągiętą dłonią
co łaska
miłości za grosz
czerstwej strawy
dla ducha
chleba kromkę
co rano
kruszoną w pośpiechu
i butów wygodnych
na dalszą
wędrówkę
by znaleźć sens
samotnych dni