w rozwianych
wiatrem trawach
pachniało latem
na starym cmentarzysku
zdewastowane krzyże
tabun
dudniących kopyt
potęgował
wojenny czas
żołnierz
odchodząc szepnął
cicho
zdążę przed
hańbą i bólem
najdalej za godzinę
odfrunę stąd
prosto do nieba
przez wąski
komin
komory gazowej
bezgłośnie płacząc
pragnął
jak uciekające konie
poczuć w nozdrzach
zapach wolności