codziennym męczeństwem
udręczone sumienie
błąka się co rano
szukając trosk
porzuconych
w pośpiechu
zmartwień
jak bańka mydlana
problemów stworzonych
by nie było nudno
nabiera
ochoty na ból
nabiera kolorytu
z każdą łzą
wylaną bez powodu
rumieńcem pali
krzyk bez wartości