tu w ogrodach elektrycznych świateł
barwy schną na wiór
czerwieni tyle
co na gile gardło
rubinów swąd,
a nocą
metalowych wron płoszący warkot
spalona zieleń - kępy ledwie
- i co to za zieleń
rude runo dnia, kiedy
nie zdmuchnięto jeszcze latarni
tu może i drogi byłyby proste
gdyby nie zarosły głogiem i ostem
i suchą zieleni zawiścią
kaleczącą nawet niewinne serca