Karawana ludzkich twarzy
w industrialnej
pustyni obojętności
nie znajdzie oazy
spokoju
miłości
zrozumienia
potknie się o leżącą
na ulicach
bezsilność
o wystające z zakamarków
korzenie nienawiści
zazdrości
zła
neony wypalające oczy
zakłócą równowagę
oślepią blaskiem
złota głupców
spragnieni bogactwa
uschniemy na wiór
w rynsztoku nadziei