wiatr
zerwał jej z głowy
kapelusz trosk
goniła go między
kałużami
październikowych łez
zimny deszcz
zmył skronie
pokryte
bólem istnienia
zsiniałe dłonie
drżały z samotności
szczęścia
kolorowe liście
jak wspomnienia
spadały z drzew
by zapomnieć