w snach
szukałam czarodzieja
zawsze błądził
choć trzymał mnie za rękę
uciekał
płakałam
tęsknotę za nim
usypiam
starannie
przykryta kocem smutku
po uszy
w ciszy
snuje się oddechem
bezbarwnym
czasem
stuka w okna serca
subtelnie
uparcie
jutro
zaśpiewa kołysankę
drżąco
przeciąga się w myślach
i wraca zawsze
nad ranem