na skrzydłach wiatru
przyleciała
pachniała
świeżością świtu
i wschodzącym
słońcem
chciała zmienić
bieg zdarzeń
zakwitnąć na nowo
nadzieja
rozsądek
nie pozwolił
zabrnąć jej za daleko
spopielała codziennością
teraz tęcza
między
bielą a czernią
jak między
dobrem i złem
iskrzy się
srebrem łez