mój wiatr
zjawił się znikąd
sypnął
piaskiem w oczy
rozbawiony
poruszał drzewami
gładził krzewy
wirował wśród traw
sypnęły
deszczem liście
zatopiona w myślach
słuchałam jego głosu
jak uwodził
prosił
obiecywał
nieśmiało szeptał
ukryty wśród liści
nie mógł
rozsypać moich włosów
schłodzić skóry
porwać na strzępy myśli
odszedł
gniewnie depcząc
roztańczone trawy
nie pobiegnę za nim
jeszcze nie teraz