piątek, 15 listopada 2013

* * *

zaspane miasto 
w kagańcach latarń
spragnione deszczu

zaklęte
wieczorne modlitwy

poranne przekleństwa
pośród
drżących powiek 
kamienic 
spleśniałych starością

na klęczkach świątyń
przejść podziemnych
zaciera 
przemarznięte ręce
pożądliwie chłonąc resztki
ciepłych snów 

spracowaną
dłonią chodników i ulic

unosi żaluzje
bezwstydnie zerka
w zakamarki

szaf i łóżek

świt miasta
odradza się w bólach

przytulam się do niego
spragniona ukojenia
skrywając twarz
w miękkim rękawie granatu

słyszę znajomy rytm
który umyka w klepsydrze
zostawiając mi w darze
kolejną rysę doświadczeń