wtorek, 3 stycznia 2012

* * *

Idę
przed siebie
choć nie ma tam nic

zatrzymuje mnie tylko 
lepka gęstość powietrza
obejmuje niczym strach
dławiący żywego
nie mogę się zatrzymać
brnę z wysiłkiem
w okowach realności
w brutalnym mieście

zapada zmrok
płaszczem powiek otula oczy
ubiera dzień
w tragiczną maskę
uśmiecham się
przez łzy

idę
może Ciebie spotkam