Jestem teraz ciemnością lasu
w pochmurną noc
przedwiośnia
jeszcze sosny wysokie
nie dostrzegły
pierwszy ogni świtu
a wrony
nie rozkrzyczały
niskich chmur
uciekłam tu
od skamieniałych snów
masek twarzy
tak obojętnych
że chłód lodu śpiącego jeziora
jest bardziej płomienny
niż słowa
papierowych przyjaciół
skryłam się tu
przed betonowymi drogami
wiodącymi na cmentarz
ludzkiej życzliwości
by gwar wielkiego miasta
nie zagłuszył mojej duszy
a serce mogło
rozwinąć skrzydła
i kochać bez granic