poniedziałek, 2 stycznia 2012

* * *

Miesiące pędzą
jak autobusy zdarzeń
między
przystankami życia


jeszcze wczoraj
twarz wtulałeś
w obłok

wiszący nad sosnami
teraz głos twój
jak ptak wędrowny
wraca do moich marzeń
tak dawno 
nie byliśmy razem


w słonecznej sieci
zaplątały się szmery
naszej miłości
i nie wiedzieć kiedy
miasto
nas tak zniewoliło
że brak już
przestrzeni


ostry wiatr
rozsypuje przed nami 
fortyfikacje
by nie broniły dostępu
do marzeń
tak powszednich 
jak chleb